O podróżach z bedekerem

I.

Podstawowym źródłem podróżniczych kontekstów są dla nas przewodniki. G. i ja sięgamy po nie zawsze, kiedy zapadnie decyzja: “jedziemy tu i tu”. Według zawartych w nich treści układamy plany podróży i gromadzimy wyobrażenia na temat danego miejsca. Przewodnik doskonały to naszym zdaniem taki, który zachowuje równowagę między częścią praktyczną i teoretyczną, czyli zapewnia wszystkie informacje niezbędne przed i w trakcie podróży, ale przy tym nie pomija i nie bagatelizuje tego, czego wiedzieć nie trzeba, a co wiedzieć warto. Czyli właśnie kontekstów.

Kiedy kilka lat temu wybieraliśmy się do Rzymu, stwierdziłem, że tym razem zwykły przewodnik nie wystarczy. Współczesne publikacje wydały mi się w jakiś sposób nieadekwatne, za młode jak na źródło wiedzy o stolicy starożytnego świata i odwiecznej mekce pielgrzymów, podróżników i turystów z całego świata. Wpadłem wtedy na pomysł, żeby podróż do Rzymu zaplanować z klasycznym przewodnikiem Baedekera z XIX wieku – pierwowzorem współczesnych przewodników – i popatrzyć na Wieczne Miasto oczami dawnych podróżnych.

W internetowych archiwach znalazłem drugie angielskie wydanie przewodnika po środkowych Włoszech i Rzymie, opublikowane przez wydawnictwo Baedeker w 1869 roku. Właśnie tak: w tysiąc osiemset sześćdziesiątym dziewiątym. Zjednoczone Królestwo Włoch powstało osiem lat wcześniej, a sam Rzym nadal stanowił część Państwa Kościelnego. Dopiero rok po ukazaniu się przewodnika miasto zajęła armia Wiktora Emanuela II, zaś papież Pius IX obwołał się więźniem Watykanu. Wszystko to przydawało przewodnikowi Baedekera jakiejś osobliwej głębi.

Przewodnik Baedekera po środkowych Włoszech z 1869 r. Źródło grafiki: Internet Archive

W 1869 roku Rzym był innym miastem. Nad Piazza Venezia nie wyrastał jeszcze pomnik Wiktora Emanuela, który dziś jest jednym z symboli włoskiej stolicy. Via dei Fori Imperiali, łącząca Piazza Venezia z Koloseum, powstała dopiero pół wieku później. Schody Hiszpańskie, inny symbol Rzymu, ledwie kilka lat wcześniej były ponoć popularnym siedliskiem żebraków i nędzarzy; w czasie wydania przewodnika, jak czytamy, mieli oni już bardziej równomiernie rozsiewać się po całym mieście. Ale wtedy też Rzym oferował wiele turystom spragnionym romantycznych wrażeń i żywego kontaktu z historią; przewodnik zachęca między innymi do udziału w nocnych spacerach z pochodniami po Koloseum albo zwiedzania Panteonu w świetle księżyca. Już wtedy funkcjonował także znany i dziś zwyczaj wrzucania monet do Fontanny di Trevi, mający zapewnić turystom, że kiedyś jeszcze wrócą do Wiecznego Miasta.

Na Rzym i inne starożytne miasta patrzymy zazwyczaj z dwóch perspektyw czasowych – współczesnej, przez fizyczną obecność w dzisiejszym mieście, i historycznej, przez namacalne doświadczanie miejsc zanurzonych w przeszłości. Przewodnik Baedekera pozwolił nam do tych dwóch perspektyw dodać jeszcze trzecią – dziewiętnastowieczną. Perspektywę nadal historyczną, ale bliższą naszym czasom, przez co działającą jak most między historią i teraźniejszością i w pewien sposób uzupełniającą obraz całości. 

Po powrocie z Rzymu eksperyment uznaliśmy za pomyślnie zakończony i od tego czasu już go nie powtórzyliśmy. Ale kiedy niedawno przez przypadek znowu natrafiłem na cyfrową wersję tego wiekowego przewodnika i zacząłem mimochodem czytać materiały na temat wydawnictwa Karla Baedekera, dotarło do mnie, że jego historia sama w sobie tworzy opowieść wartą opowiedzenia. Że to, co dotąd było tylko przekaźnikiem kontekstów, zasługuje na własny kontekst. Spróbujmy więc go nakreślić.

Rzym w 1869 r. Źródło grafiki: Internet Archive

II.

Kiedy w 1827 roku Karl Baedeker przybył do Koblencji, żeby założyć własny dom wydawniczy, właściwy człowiek znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Wywodzący się z rodziny drukarzy i księgarzy Karl miał już w rękach potrzebny fach. Poza umiejętnościami wyniesionymi z domu w rodzinnym Essen zdobył też cenne doświadczenie, przez kilka lat pracując jako asystent jednego z czołowych księgarzy w Berlinie. Wyjeżdżając do Koblencji w wieku dwudziestu sześciu lat, Baedeker był już gotowy na rozpoczęcie własnego interesu.

Trudno by było o bardziej dogodny moment i miejsce na stworzenie wydawnictwa, które miało specjalizować się w publikacji przewodników turystycznych. Na początku XIX wieku technika drukarska, korzystając ze zdobyczy rewolucji przemysłowej, rozwijała się i doskonaliła, pozwalając na szybki druk książek w małym formacie. Coraz prostszy był także druk grafik, w tym map i planów miast. A te okazały się bardzo potrzebne – podczas wojen napoleońskich maszerujące przez całą Europę wojska zbudowały olbrzymią sieć dróg, które wraz z nowo wytyczonymi granicami europejskich państw czekały na odwzorowanie na mapach.

Wkrótce nowymi drogami nowe granice zaczęli przekraczać nowego rodzaju podróżni. Nazywano ich turystami. Określenie to też było nowe; w oksfordzkim słowniku języka angielskiego słowo tourist po raz pierwszy pojawiło się w 1780 roku, ale powszechnie używane zaczęło być dopiero na początku dziewiętnastego stulecia. Oczywiście można próbować powiązać je z dużo wcześniejszym zwyczajem Grand Tour, czyli edukacyjno-towarzyskiej podróży po krajach południowej i zachodniej Europy, odbywanej przez młodych, przeważnie brytyjskich i niemieckich arystokratów. A jednak słowo turysta na stałe przylgnęło dopiero do późniejszych podróżnych, wywodzących się z klasy średniej i dużo liczniejszych. To dla nich właśnie narodził się nowoczesny przemysł turystyczny – biura podróży, hotele, przewodnicy. Oraz przewodniki.

Karl Baedeker. Źródło grafiki: Wikimedia Commons

Szybki rozwój turystyki był też, a być może przede wszystkim, wynikiem upowszechnienia się zupełnie nowych, charakterystycznych dla swojej epoki środków transportu. Jednym z nich były statki o napędzie parowym. W 1821 roku brytyjski drewniany parowiec Rob Roy jako pierwszy pasażerski statek tego typu przekroczył kanał La Manche, a już rok później zaczął regularnie kursować między Dover a Calais. Parowce wypłynęły również na duże europejskie rzeki. Szczególną popularnością cieszyły się rejsy po Renie na odcinku między Koblencją a Moguncją, uruchomione w 1827 roku – a więc dokładnie w tym samym czasie, kiedy Karl Baedeker założył w Koblencji swoje wydawnictwo. Pierwszy przewodnik opublikowany przez Baedekera w 1832 roku był poświęcony właśnie tym rejsom.

Ale dziewiętnaste stulecie to przede wszystkim epoka kolei. Za jej symboliczny początek uważa się rok 1825, kiedy pierwsza pasażerska linia kolejowa połączyła angielskie miejscowości Stockton i Darlington. Dalszy rozwój kolei nastąpił błyskawicznie; już wkrótce gęsta sieć torów miała pokryć całą Europę. Jeśli chodzi o Włochy, jak podaje nasz włoski przewodnik, w 1869 roku północ kraju była już “połączona bezpośrednią <<drogą żelazną>> z południową częścią półwyspu, aż do Neapolu i Brindisi, a zbliżające się domknięcie wielkiej sieci linii kolejowych już wkrótce pozwoli podróżnym na dotarcie do samego wnętrza regionów jak dotąd nieodkrytych przez przeciętnego turystę”. Korzyści przynoszonych turystom przez kolej było zresztą więcej. Nasz przewodnik wymienia wśród nich wprowadzenie jednolitej waluty w coraz lepiej połączonych częściach kraju, uproszczenie paszportowej i celnej biurokracji, czy wreszcie rozprawienie się z wyłudzeniami, jakich kosztem podróżnych dopuszczali się “vetturini, facchini i inni przedstawiciele tej jakże irytującej klasy”.

Karl Baedeker w porę dostrzegł potencjał nowych środków transportu. Swoje przewodniki od początku zaczął redagować z myślą o pasażerach parowców i kolei – do tego stopnia, że proponowane przez niego plany podróży bazowały na szczegółowych rozkładach rejsów i tablicach odjazdów pociągów, uwzględniając kolejność przystanków, na których można było się zatrzymać. Kiedy więc nowi turyści, liczeni już nie w setkach, a setkach tysięcy, ruszali w podróże po Europie, Afryce i Azji, wielu z tych turystów pod ręką trzymało przewodnik Baedekera.

III.

Typowy bedeker, jak szybko zaczęto nazywać przewodniki publikowane przez wydawnictwo Karla Baedekera, miał postać książki oprawionej w charakterystyczną czerwoną okładkę ze złotymi literami. Bedekery drukowano na cienkim papierze w poręcznym, kieszonkowym formacie, dzięki czemu podróżni mogli stale nosić swoje egzemplarze przy sobie. Mały rozmiar czcionki umożliwiał bardzo skrupulatne podejście do opisywanych tematów; dziewiętnastowieczne bedekery zawierają zazwyczaj dużo więcej informacji niż ich dzisiejsze odpowiedniki. Również rozkładane mapy i plany miast były, jak na tamte czasy, bardzo szczegółowe. 

Przewodnik po Berlinie z 1910 r. Źródło grafiki: Wikimedia Commons

Większość bedekerów miała stały układ treści. Po krótkim, technicznym wprowadzeniu, następował szereg rozdziałów dotyczących podróżnej logistyki, a więc obiektów noclegowych i gastronomicznych, środków transportu czy placówek pocztowych. W dalszej kolejności pojawiał się przynajmniej jeden rozdział będący obszernym, często dość akademickim komentarzem na temat wybranego zagadnienia związanego z opisywanym regionem; w naszym przewodniku jest to zarys historii sztuki z terenów Italii. Po komentarzu zaczynała się właściwa część przewodnika, czyli plan podróży po danym kraju wraz z opisem wybranych miejsc i obiektów. Przewodnik kończył się indeksem i spisem map oraz planów.

Rzut oka na fizyczną formę bedekerów i sposób ich kompozycji pozwala dostrzec, do jakich czytelników chciał trafić ich twórca i jego następcy. Miały to być przede wszystkim przewodniki praktyczne, pozwalające na samodzielne podróżowanie bez wsparcia służby czy lokalnych oprowadzaczy. Mówi o tym wprowadzenie do naszego przewodnika: “Celem niniejszego Podręcznika, jak i innych wydanych przez nas pozycji z tego cyklu, jest zapewnienie podróżnemu jak największej niezależności od usług przewodników, miejscowych opiekunów i innych przedstawicieli tejże klasy, przekazanie mu kilku spostrzeżeń o postępie cywilizacji i sztuki (…) oraz pozwolenie mu na jak najpełniejsze zaczerpnięcie z tego źródła przyjemności i wiedzy, jakim są Włochy”. Innymi słowy, bedekery były kierowane do podróżników pragnących swobody, a przy tym poszukujących rzetelnej informacji i oczekujących dobrej zabawy.

Klasyczne bedekery cechowała wręcz pedantyczna dokładność w przekazywaniu informacji. Tworząc swoje przewodniki, Karl Baedeker wszystkie opisywane miejsca odwiedzał osobiście. Dotyczyło to również hoteli, w których nocował incognito; wczesne bedekery zawierały notatkę dla właścicieli obiektów noclegowych zachęcającą do wzywania policji, gdyby na ich kwaterze pojawił się gość próbujący podszyć się pod Karla Baedekera i oczekujący z tego tytułu szczególnych względów. Prawdziwy Baedeker, sugerowano, jako człowiek nieprzekupny i dążący do obiektywizmu, nigdy nie zameldowałby się pod swoim nazwiskiem. Znana jest też relacja świadków, którzy rozpoznali Baedekera w ekscentrycznym cudzoziemcu, który, wchodząc po schodach na dach katedry w Mediolanie, na co dwudziestym stopniu zostawiał monetę. W ten sposób miał ułatwiać sobie zliczanie stopni, aby następnie podać dokładną liczbę w jednym ze swoich przewodników. 

Czytelnicy szczególnie cenili przewodniki wydawane przez Baedekera za zawarte w nich wskazówki dotyczące oszczędnego podróżowania. Mimo że Baedeker zachęcał do długich pobytów w opisywanych miejscach (nasz przewodnik między wierszami sugeruje, że dwa tygodnie w Rzymie to zbyt krótki okres, żeby należycie docenić najbardziej interesujące punkty w Wiecznym Mieście), propagowana przez niego samodzielność w podróży oraz precyzyjne informacje dotyczące jawnych i ukrytych kosztów pozwalały turystom na wydawanie pieniędzy tylko wtedy, kiedy było to faktycznie konieczne. Niektórzy wdzięczni czytelnicy wysyłali nawet Baedekerowi listy i kartki z podziękowaniami za oszczędzenie zawartości ich portfeli.

Baedeker spopularyzował także dopiero rodzący się zwyczaj oznaczania nazw miejsc szczególnie wartych odwiedzenia za pomocą asterysków, czyli znaków gwiazdki. System gwiazdkowy, dziś powszechnie stosowany w przewodnikach, aplikacjach i na stronach internetowych dla turystów, w bedekerach pojawił się w połowie lat czterdziestych dziewiętnastego wieku. Gwiazdki miały ułatwić organizację podróży turystom, którzy nie mogli pozwolić sobie na odwiedzenie wszystkich miejsc opisywanych w przewodniku. Jak się później okazało, system gwiazdkowy pomógł ukształtować swego rodzaju kanon miejsc i zabytków, do którego odwoływała się większość turystów planujących swoje podróże i który tym samym wywarł olbrzymi wpływ na cały przemysł turystyczny. Kanon ten funkcjonuje do dziś.

Przewodnik po środkowych Włoszech z 1869 r. Źródło grafiki: Internet Archive

IV.

Karl Baedeker zmarł w 1859 roku, mając pięćdziesiąt siedem lat. Dzieło Karla kontynuowali jego trzej synowie: Ernst, Karl II i Fritz. To za ich czasów wydawnictwo osiągnęło szczyt świetności. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej bedekery wydawano już w trzech językach – niemieckim, angielskim i francuskim. Do przewodników opisujących tradycyjne turystyczne regiony takie jak Włochy czy Grecja dołączyły również te traktujące o krajach bardziej odległych od europejskiego centrum – przed 1914 rokiem ukazały się między innymi przewodniki po Egipcie, Palestynie i Syrii, Kanadzie, Rosji czy Indiach.

O popularności bedekerów w tamtych czasach świadczyć może anegdota, według której cesarz Wilhelm II czuł się w obowiązku codziennie w samo południe pojawiać się w jednym z okien swojego pałacu, gdyż, jak ponoć sam powiedział, “w bedekerze piszą, że z tego okna obserwuję zmianę warty i ludzie przychodzą mnie zobaczyć”. Bedeker został też uwieczniony na kartach literatury – pojawia się na przykład w wydanej w 1908 roku powieści E.M. Forstera “Pokój z widokiem” (oraz jej dużo późniejszej filmowej adaptacji z Heleną Bonham Carter).

Młoda Helena Bonham Carter z przewodnikiem Baedekera w ekranizacji „Pokoju z widokiem”, 1985 r. Źródło grafiki: Looking@Cities

Czytając dziś wydane wtedy przewodniki, widzimy, że nie ustrzegły się one grzechów swojej epoki. Protekcjonalny czy wprost pogardliwy ton we fragmentach dotyczących kontaktów z przedstawicielami “obcych” narodów był raczej regułą niż wyjątkiem. Czytelników ostrzegano między innymi przed leniwymi i skłonnymi do kradzieży Hiszpanami czy brudnymi Grekami. Z kolei nasz włoski przewodnik stwierdza, że w żadnym innym kraju turyści nie są tak skandalicznie wyzyskiwani jak we Włoszech i że “wcale nierzadko podróżni będą zachodzić w głowę, czy pojęcie uczciwości jest w Italii w ogóle znane”. Ostatecznie dodaje jednak, że być może wątpliwości te dotyczą tylko najemnych przewodników i posługaczy, a nie całej społeczności.

Przewodniki po Afryce i Azji były pisane językiem wprost rasistowskim. Według bedekerów wydawanych na przełomie XIX i XX wieku, ludzie szeroko pojętego Wschodu byli “głupi jak dzieci”. Ukazywano ich jako obcych lub wręcz niebezpiecznych dla przybyszów z Europy. Tak też handlarzy na targu w Tangierze sprowadzano do “niemożliwej do opisania orientalnej masy”, a po kontakcie z jakimikolwiek tubylcami w Egipcie, jak przestrzegano, “należy unikać pocierania oczu dłońmi”, aby uchronić się przed roznoszonymi przez nich chorobami. Przewodniki po Egipcie dopuszczały też dyscyplinowanie dorożkarzy poprzez ich bicie i szturchanie laską.

Rasistowski wydźwięk miały także dokładne statystyki informujące o wielkości populacji danego kraju w rozbiciu na poszczególne rasy lub narody, którym przypisywano określone, często negatywne cechy. Jest to widoczne na przykład w przewodnikach po przedrewolucyjnej Rosji, gdzie szczegółowo wylicza się liczbę Słowian i Żydów mieszkających w miastach takich jak Warszawa, Kraków, Lwów czy Białystok. W niektórych przypadkach statystyki takie były opatrzone antysemickimi komentarzami, jak ten w opisie warszawskich dzielnic zamieszkanych przez Żydów “których niedbałość w kwestiach higieny osobistej jest już przysłowiowa”.

Ten przesycony poczuciem cywilizacyjnej wyższości język przypomina, że bedekery były w głównej mierze kierowane do czytelników wywodzących się z dawnych europejskich imperiów – Niemiec, Austro-Węgier, Wielkiej Brytanii i Francji. Wydawnictwo Karla Baedekera było w gruncie rzeczy produktem czasów, kiedy te mocarstwa rodziły się w swojej dziewiętnastowiecznej formie, wraz z nimi wzrastało i osiągnęło swój zenit. Wraz z nimi zaczęło też upadać. Kiedy bowiem przez kontynent ruszyły tysiące nie turystów, a żołnierzy, wsiadając na pokłady parowców i do kolejowych wagonów, żeby stanąć naprzeciw siebie w okopach Verdun i błotach Ypres, era otwartego i przyjaznego dla podróżnych świata gwałtownie się zakończyła.

Wydany jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej przewodnik po południowej Francji i Korsyce, 1914 r. Źródło grafiki: Internet Archive

V.

Po Wielkiej Wojnie rodzina Baedekerów próbowała jeszcze przywrócić wydawnictwu dawny blask. Kiedy w 1925 roku stery firmy objęło trzech wnuków Karla – Dietrich, Ernst II i Hans – mogło się wydawać, że sprostają temu zadaniu. Okoliczności były zresztą podobne do tych sprzed stu lat, kiedy ich dziadek otwierał pierwszą siedzibę wydawnictwa w Koblencji. Europa znów podnosiła się z wojennych zniszczeń i jej lepiej sytuowani mieszkańcy byli spragnieni podróży, a teraz mieli do dyspozycji jeszcze nowocześniejsze środki transportu – samochody i samoloty. Baedekerowie zaczęli więc z powodzeniem wypuszczać kolejne reprinty przedwojennych przewodników, a wśród nowych pozycji szczególną popularnością cieszyło się zaktualizowane wydanie klasycznej już “Nadrenii”, wywodzącej się od pierwszego przewodnika wydanego przed wiekiem przez Karla.

Dobra passa nie trwała jednak długo. Kryzys przełomu lat dwudziestych i trzydziestych zniweczył ambitne plany braci Baedekerów, a firma znalazła się na skraju bankructwa. Baedekerowie zdecydowali się wtedy na krok, który miał na stałe odcisnąć ciemny ślad na reputacji ich wydawnictwa. W lipcu 1933 roku zawnioskowali o pożyczkę z funduszu zarządzanego przez komitet do spraw turystyki działający przy Ministerstwie Propagandy III Rzeszy. Nowe niemieckie władze szybko zorientowały się, że mogą wykorzystać to do własnych celów. Zadłużona na sto dwadzieścia tysięcy reichsmarek i tym samym uzależniona od państwa firma szybko stała się narzędziem w rękach nazistowskiej propagandy.

Niesławną pamiątką po tych czasach jest wydany w 1943 roku przewodnik po Generalnym Gubernatorstwie, opublikowany na osobiste zlecenie Hansa Franka. Przedstawiał on nazistowską wersję historii Polski, według której ziemie zamieszkane przez Polaków były w istocie ziemiami germańskimi. Podczas II wojny światowej Niemcy wykorzystywali również przewodniki Baedekera po Wielkiej Brytanii do planowania nalotów na zabytkowe angielskie miasta, takie jak Exeter, Bath czy Canterbury. Operacja ta, do dziś znana jako Baedeker Blitz, miała być odwetem za alianckie bombardowania Lubeki. Anglicy doskonale znali nazwisko Baedeker i choć rodzina wydawców nie brała osobistego udziału w planowaniu ataków na Anglię, odwet przyniósł odwet. W 1943 roku główna siedziba wydawnictwa w Lipsku, gdzie Baedekerowie przenieśli się z Koblencji ponad siedemdziesiąt lat wcześniej, została zbombardowana w nalocie sił RAF. Magazyny i archiwa firmy zostały niemal doszczętnie zniszczone.

Canterbury, upamiętnienie jednego z nalotów bedekerowych. Źródło grafiki: Wikimedia Commons

Po wojnie raz jeszcze spróbowano odrodzić wydawnictwo i przywrócić mu dobre imię. W 1948 roku ukazał się przewodnik po Lipsku, będącym teraz częścią radzieckiej strefy okupacyjnej. Nie zagościł on jednak na półkach księgarni na długo. Ponieważ na dołączonych do niego planach miasta zaznaczone były miejsca stacjonowania radzieckich wojsk, Sowieci, już wcześniej niechętni Baedekerom i ich firmie, szybko skonfiskowali wydany nakład i zakazali działalności firmy w Lipsku. 

W kolejnych latach wydawnictwo kilkukrotnie zmieniało siedzibę. Coraz trudniej było mu też odnaleźć się w zmieniających się realiach wydawniczego świata – ze względów finansowych i marketingowych niejednokrotnie zmuszone było nawiązywać współpracę z innymi firmami lub nawet korporacjami takimi jak Shell czy Lufthansa. W latach dziewięćdziesiątych wydawnictwo i znak handlowy Baedeker zostały ostatecznie przejęte przez oficynę MairDumont, która jednak zdecydowała się kontynuować tradycję zapoczątkowaną przez Karla Baedekera niemal dwieście lat temu. Tak też przewodniki sygnowane nazwiskiem Baedeker można kupić nawet dziś.

Przez dwa stulecia swojej działalności wydawnictwo było prowadzone przez cztery pokolenia rodu Baedekerów i opublikowało przewodniki opisujące około czterdziestu krajów; wiele z nich doczekało się przynajmniej kilku wydań. Pomimo wszystkich swoich przywar dawne bedekery do dziś potrafią zachwycić pewną poetyckością, a przede wszystkim erudycyjnym zacięciem, którego nie znajdziemy w dzisiejszych przewodnikach. Podczas gdy współczesne publikacje skierowane do turystów są często przykładem przerostu formy nad treścią, kładąc nacisk raczej na zapewnianie efektownych wrażeń niż dostarczanie wartościowych informacji, Baedekerowie przez dziesięciolecia byli wierni romantycznemu i być może naiwnemu przekonaniu – przekonaniu, że podróże powinny kształcić. A żeby to było możliwe, potrzeba tylko nieco kontekstu.

Źródła

Karl Baedeker – „Central Italy and Rome”, wyd. 1869 (tłumaczenia: SW)

Karl Baedeker – „Italy from the Alps to Naples”, wyd. 1928

Iain Bamforth – „Going by the book: the Baedeker guide”

Lucinda Boyle – „Time Travel: The History of Baedeker Guidebooks”

David M. Bruce – „Baedeker: The perceived 'inventor’ of the formal guidebook-a bible for travellers in the 19th century”

Laura Freeman – „The most riotously un-PC travel guides ever! The informed, detailed, authoritative and unguardedly rude Baedekers”

https://www.baedeker.com/verlag/

https://kolejnictwopolskie.pl/baza-wiedzy/pierwsza-linia-kolejowa

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bedeker

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *