Ciągną na sabat wiedźmy chmarą,
W polach zielono, w ugorach szaro.
Na Łysą Górę z wszystkich stron,
Dzisiaj tam Kusy wstąpił na tron.
(Johann Wolfgang von Goethe, “Faust”)
Korowód
Byli tam chyba wszyscy mieszkańcy miasteczka. Kolorowy, rozgadany tłum zgromadził się na chodnikach wzdłuż głównej ulicy. Wszyscy na coś czekali, czegoś wypatrywali. W powietrzu było czuć zapach kwitnących drzew i nawet spływający z gór zimny wiatr nie mógł powstrzymać unoszącego się wszędzie wrażenia, że wreszcie przyszła wiosna.
Ciągle jeszcze przeciskaliśmy się przez tłum, kiedy usłyszeliśmy przeplatające się w oddali dźwięki klaksonów samochodowych, bębnów i kołatek. Nad ulicę napłynął dym z rozpalonego gdzieś ognia. I nagle, spośród kłębów tego dymu, przez który przebijały się promienie wiszącego jeszcze dość wysoko słońca, wyłoniły się pierwsze postaci idące na czele parady. Wiedźmy. Diabły. Leśne stwory. Ludzie o twarzach pomalowanych na wszystkie barwy. Wraz z nimi nadciągnęły przystrojone liśćmi i gałęziami traktory, ciężarówki i koparki. Kilka pojazdów miało przyczepy z wysokimi drewnianymi klatkami, w których zamknięto grupy rozweselonych kobiet. Koparki jechały z wysuniętymi ku górze łychami; na paru z nich siedzieli pasażerowie w wysokich kapeluszach i długich szatach. Niektórzy z idących pieszo zagadywali gapiów, pozowali do zdjęć. Inni bili w bębny i śpiewali. Wśród oklasków i wiwatów obserwującego tłumu, procesja powoli zbliżała się do miejskiego parku.
Był ostatni wieczór kwietnia. Nad położone u podnóży Brockenu miasteczko Braunlage nadciągała noc Walpurgi.

Za sprawą amerykańskiej popkultury to wigilia Wszystkich Świętych, czyli Halloween, jest w Polsce znana jako noc czarownic, demonów i umarłych. Ale w Niemczech, krajach skandynawskich i innych częściach Europy podobne konotacje ma również oddalona dokładnie o sześć miesięcy, przypadająca z trzydziestego kwietnia na pierwszego maja noc świętej Walpurgi. Uwieczniona w “Fauście” Goethego Walpurgisnacht jest szczególnie obchodzona w Niemczech, a niemieckie góry Harz stanowią jej tradycyjną scenerię. To właśnie tam, na płaskowyżu zwanym Hexentanzplatz, czyli Tańcowiskiem Czarownic, wiedźmy zbierały się w ciemnościach, aby wspólnie ruszyć na miotłach na najwyższy szczyt Harzu – Brocken. Pod kopułą Brockenu świętowały później wielki doroczny sabat, naradzając się z Szatanem, spółkując z nim i tańcząc. Aby powstrzymać siły nieczyste, w przeddzień sabatu mieszkańcy okolicznych wiosek dokonywali rytualnego wypędzenia czarownic, często za pomocą ognia: palili kukły czarownic na stosach, obchodzili domy z pochodniami, podtrzymywali ogniska rozniecone na szczytach gór. Wznosili przy tym modły do świętej Walpurgi, misjonarki Germanów, i bili w kościelne dzwony.
Tak głosi tradycja. Ale noc Walpurgi – zarówno jako ludowo-chrześcijańskie święto, jak i jego dzisiejsze, jarmarczne wcielenie, które mogliśmy podejrzeć w Braunlage – to jedynie odbicie dużo starszych, prastarych wręcz obrzędów. W posłowiu do “Fausta” Adam Pomorski pisze: “to bardzo archaiczna mitologia, której okrucieństwo przybiera obsceniczną postać”. Aby zrozumieć jej znaczenie i docenić jej fascynującą żywotność, musimy wybrać się w podróż do odległej przeszłości.

Ogień
Obrzędy charakterystyczne dla nocy Walpurgi, jak przepędzanie nieczystych sił ogniem czy rytualne palenie ognisk i tańczenie wokół nich, mają swój początek jeszcze w starożytności. To zwyczaje typowe dla świąt ognia, obchodzonych w różnych częściach Europy i o różnych porach roku. W wierzeniach wielu ludów ogień miał w magiczny sposób zapewniać płodność roślin, zwierząt i ludzi, będąc przy tym siłą oczyszczającą i chroniącą przed ciemnymi mocami. Święta ognia odbywały się najczęściej w czasie przesilenia letniego, a rozpalane wtedy ogniska otrzymywały jeszcze jedno zadanie – podtrzymać moc słońca, które od tej pory miało przecież świecić coraz krócej, aż do przesilenia zimowego. Noc Kupały, Midsommar, wreszcie noc świętojańska, będąca próbą asymilacji pogańskich wierzeń z chrześcijaństwem, to oczywiste przykłady letnich obrzędów związanych z ogniem.
Ale nie wszystkie święta ognia wynikały z przełomowych momentów kalendarza astronomicznego. Wśród ludów celtyckich w Szkocji i Irlandii największym świętem w roku było wywodzące się jeszcze z czasów prehistorycznych Samhain, obchodzone w wigilię późniejszego dnia Wszystkich Świętych, czyli All Hallow’s Eve bądź Halloween. Ceremonie odbywające się w Samhain wyznaczały koniec starego i początek nowego roku. Był to czas przejściowy, kiedy szczególnie aktywne były siły magiczne, a dusze zmarłych nawiedzały swoje dawne domostwa. Rozpalano wtedy wielkie ogniska i przekazywano sobie ich płomień, który miał zapewnić błogosławieństwo na nadchodzący rok.
Drugim wielkim świętem ognia w kulturze Celtów było Beltane, obchodzone w odstępie dokładnie sześciu miesięcy od Samhain, czyli w wigilię pierwszego maja – tak jak noc Walpurgi. Żadne z tych świąt nie jest zatem zbieżne z datami przesileń czy równonocy. Nie były to również święta wynikające z kalendarza rolniczego i związane ze żniwami lub zasiewem. A jednak ich daty są odczuwalnymi również dziś punktami zwrotnymi, kiedy pogoda zaczyna się wyraźnie zmieniać – listopad przynosi jesienną szarugę, a maj ciepło i zieleń lata. Są to również kluczowe momenty w kalendarzu pasterskim, kiedy sprowadzano trzody do zagród na zimę lub wypędzano je na wiosenne pastwiska. Samą zresztą nazwę Beltane niektórzy badacze wywodzą od Belenosa, jednego z najstarszych celtyckich bogów związanych z pasterstwem.

Drzewo
Oprócz powinowactwa z europejskimi świętami ognia, takimi jak celtyckie Samhain i Beltane, noc Walpurgi wykazuje również podobieństwo z tradycjami majowymi wywodzącymi się ze starożytnego kultu drzew. Wśród Germanów i innych ludów starożytnych święte gaje były szczególnymi miejscami, a rosnącym w nich drzewom oddawano cześć. Częste było przekonanie, że niektóre drzewa posiadają dusze lub są zamieszkiwane przez duchy zmarłych – zrąbanie takich drzew nierzadko miało przynosić nieszczęście lub było dozwolone tylko po odprawieniu odpowiednich rytuałów. Podobnie jak ogień drzewa były obdarzone magiczną mocą, sprowadzały deszcz lub słońce, wspomagały dojrzewanie plonów czy wpływały na płodność ludzi i zwierząt.
Ślady kultu drzew możemy odnaleźć w późniejszych europejskich obrzędach majowych, z których część przetrwała do dziś. W różnych częściach Europy na przełomie kwietnia i maja ustawiano we wsiach i miasteczkach przystrojone drzewka, a ich gałęziami przybierano domy. Miało to skłonić ducha drzewa do udzielenia mieszkańcom wsi swojego błogosławieństwa. Wokół tych drzewek często tańczono, a po zakończeniu obchodów – rytualnie je palono. Podobne zwyczaje występowały zresztą również na Słowiańszczyźnie, a funkcjonujące w języku polskim określenia “maja”, “maika” lub “gaika” oznaczają właśnie tego typu święto bądź też samą ozdobioną gałąź lub słup majowy ustawiany we wsiach w miejsce dużego drzewka. W górach Harz mogliśmy się przekonać, że majowa symbolika ciągle żyje – zielone gałęzie zdobiły większość pojazdów jadących na czele parady przez Braunlage; następnego dnia widzieliśmy je też na parowozie kolejki jadącej na Brocken. W pobliskim Goslar zaś, gdzie noc Walpurgi obchodzi się równie hucznie co w Braunlage, ustawiono na rynku wysoki majowy słup.
Zanim pójdziemy dalej, przytoczmy jeszcze przykład tradycji majowych z XVI-wiecznej Anglii według relacji żarliwego purytańskiego pisarza Philipa Stubbesa: “W maju (…) młodzi chłopcy i dziewczęta, starzy mężczyźni i kobiety włóczą się nocami po lasach, gajach, górach i pagórkach, całą noc spędzając na przyjemnych rozrywkach, a gdy rankiem wracają, przynoszą z sobą brzozy i gałęzie drzew, którymi potem przyozdabiają swe zebrania. I nic w tym dziwnego, ponieważ przebywa między nimi wielki Pan, jako nadzorca i pan ich zabaw i wyczynów, a mianowicie Szatan, książę piekieł. Ale głównym skarbem, jaki ze sobą przynoszą, jest <<maj>>, który wprowadzają do swych domów z wielkim nabożeństwem. Mają dwadzieścia albo czterdzieści wołów w zaprzęgach, a każdy wół ma rogi przybrane pachnącym bukietem z kwiatów, a woły te ciągną do domu ów <<maj>> (a raczej ich śmierdzącego bożka) obwieszony kwiatami i ziołami, obwiązany od góry do dołu sznurkami, a czasem malowany w różne kolory, a dwie albo trzy setki mężczyzn, kobiet i dzieci idą za nim z wielkim nabożeństwem”.
Nie sposób nie zadać sobie pytania, co powiedziałby Stubbes, gdyby zobaczył, że w Boże Narodzenie w każdym chrześcijańskim domu centralne miejsce zajmuje dziś przystrojona choinka.

Święci
Dla rozrastającej się chrześcijańskiej wspólnoty późnego antyku i wczesnego średniowiecza żywotność pogańskich zwyczajów i świąt była szczególnym wyzwaniem. Już w IV wieku podjęto je na synodzie w Elwirze, gdzie grzech bałwochwalstwa nazwano najcięższym spośród grzechów. Postanowienia synodów zwoływanych w kolejnych stuleciach, nakazujące zniesienie obyczajów pogańskich, surowe karanie wszelkich przejawów idolatrii i katechizację ludności wiejskiej, stanowią zresztą najstarsze źródła wiedzy o świętach ognia w dawnej Europie.
Kult ognia i drzew, ale i świętych źródeł czy kamieni, ojcowie synodalni uznali wprost za wyraz kultu diabła. Być może zresztą nie bez powodu. Jak wiele wieków później pisał sam Goethe, tłumacząc znaczenie obrzędów nocy Walpurgi, “starogermańscy poganie, skoro wygnano ich ze świętych gajów, a ludowi narzucono wiarę chrześcijańską, poczęli wiosną ze swoimi wiernymi zapuszczać się w bezludne i niedostępne góry Harcu, żeby tam pradawnym zwyczajem modlić się i składać ofiary bezcielesnemu bogu ziemi i nieba. Żeby uchronić się przed podstępnymi, uzbrojonymi głosicielami chrześcijaństwa, uznali za wskazane przybrać w maski niektórych swoich współwyznawców licząc, że odstraszą tym zabobonnych przeciwników; tak właśnie, pod strażą <<szatańskich zastępów>> sprawowali swoje czyste obrzędy”.
Do podobnych zwyczajów chrześcijańscy misjonarze podchodzili bezkompromisowo. Jak ogłoszono na jednym z synodów w hiszpańskim Toledo, “każda ofiara bałwochwalcza i wszelka rzecz przeciwko świętej wierze, które ludzie głupi i zniewoleni przez kult diabła praktykują, mają być […] jako świętokradztwo wytropione i wyrwane z korzeniami, a wyrwane – unicestwione”. Metafora wyrywania świętokradztwa z korzeniami jest zresztą całkiem trafna w kontekście Germanii, gdzie w VIII wieku misję chrystianizacyjną prowadził pochodzący z Wysp Brytyjskich święty Bonifacy. Z jego działalnością w okolicach miasta Geismar leżącego na południe od gór Harz związana jest historia, według której Bonifacy ściął pradawny dąb czczony przez germańskich pogan jako świętość, co miało przekonać ich o wyższości Boga chrześcijan nad pogańskimi bożkami. Bonifacy był również przewodniczącym jednego z pierwszych większych synodów na ziemiach niemieckich, gdzie podjęto problem zwalczania obyczajów pogańskich, a dziś jest patronem Niemiec.

Poprzez postać Bonifacego dochodzimy wreszcie do świętej Walpurgi, jego siostrzenicy, która wspierała go w misji nawracania Germanów na chrześcijaństwo. Walpurga w rzeczywistości nie miała wiele wspólnego z obrzędami, które łączą się dziś z jej imieniem. Dzieciństwo spędziła w jednym z klasztorów południowej Anglii czasów Heptarchii, gdzie od wczesnej młodości przygotowywała się do roli zakonnicy. Pochodziła zresztą z gorliwie wierzącego rodu – jej ojciec Ryszard, książę Wessexu, oraz bracia Willibald i Winebald również zostali kanonizowani jako święci Kościoła Katolickiego. W 748 roku Walpurga została sprowadzona przez Bonifacego na tereny Bawarii, gdzie osiadła w założonym przez Winebalda męsko-żeńskim klasztorze w Heidenheim, którym w późniejszym okresie kierowała jako ksieni. Tam też zmarła w 777 lub 779 roku.
Większość przedstawień Walpurgi w sztuce ukazuje ją w habicie i trzymającą pastorał, podkreślając sprawowaną przez nią rolę przełożonej opactwa w Heidenheim. Korona na jej głowie lub u jej stóp ma wskazywać na książęce pochodzenie Walpurgi. Innym atrybutem świętej jest fiolka z olejem leczniczym, który według podania miał wypływać z jej szczątków złożonych w Eichstätt. Zjawisko to odkryto przy okazji przygotowań do przekazania części relikwii do innych kościołów niemieckich, które nastąpiło 1 maja 893 roku. Właśnie to wydarzenie wspominane jest w Kościele Katolickim jako dzień świętej Walpurgi.
Ale najstarsze znane przedstawienie Walpurgi, pochodzące z jedenastowiecznego Kodeksu Hitdy, ukazuje świętą nie z pastorałem czy fiolką, lecz z wiązką pszenicy. Skąd pszenica? Kodeks Hitdy powstał prawdopodobnie około 1020 roku. Wkrótce na ziemiach sąsiedniego państwa Piastów miała wybuchnąć seria powstań przeciwko chrystianizacji, nazwana później reakcją pogańską. Na ziemiach niemieckich pogańskie obyczaje również musiały cieszyć się nieustającą popularnością, mimo coraz mocniejszej pozycji Kościoła. Przypadkowa zbieżność dat pradawnych świąt majowych i wspomnienia świętej Walpurgi musiała być wobec tego dogodną okazją, aby te pierwsze przybrać w cienki chrześcijański płaszcz i zasymilować jako święto kościelne. Kojarzona wcześniej raczej z lecznictwem Walpurga, niczym majowa bogini, otrzymała wiązkę pszenicy jako symbol odradzającej się na wiosnę roślinności; obwołano ją też patronką zwierząt domowych, chroniącą je przed wścieklizną.
Tak więc teraz to Walpurga, a nie pogańskie ognie i drzewa, miała zapewniać płodność i dobrostan roślin i zwierząt oraz chronić ludzi przed ciemnymi mocami. Mimo to dawna symbolika przetrwała: po wsiach i na górujących nad nimi wzgórzach dalej rozpalano ogniska, bardziej lub mniej szczerze uznając je za światło wiary w zwycięskiej walce z ciemnością, zaś obrzęd palenia kukły przedstawiającej czarownicę przywiązaną do pala zastąpił zwyczaj wrzucania do ognia zielonych gałęzi czy słupów majowych. W ten właśnie sposób to, co dawne, otrzymało twarz tego, co nowe.

Noc
Kiedy późnym wieczorem wracamy na nocleg, w parku miejskim dalej gra muzyka, a za chwilę ma się zacząć pokaz sztucznych ogni. Poza parkiem Braunlage jakby opustoszało. Idąc ciemnymi uliczkami, wyobrażam sobie, jak noc majowa mogła wyglądać przed nastaniem chrześcijaństwa. Ile faktycznie zostało dawnych zwyczajów w tym, co dziś wygląda jak zwykły festyn, tylko że z paradą i ze strojami czarownic czy diabłów? Ile w tym wszystkim autentyczności, a ile komercji? Rozglądam się, wypatrując ognisk na okolicznych wzgórzach, jednak w oczy rzucają mi się jedynie światła zwalistego hotelu Ahorn wyrastającego ponad miasteczkiem.
Ale kładąc się spać przy dochodzących wciąż dźwiękach muzyki, myślę, że to, co w tym święcie zawsze było najważniejsze, czuć nawet dziś: tą unoszącą się wszędzie radość, że wreszcie przyszła wiosna.

Źródła:
James George Frazer – “Złota gałąź”
Johann Wolfgang von Goethe – “Faust” z posłowiem A. Pomorskiego
Władysław Kopaliński – „Słownik mitów i tradycji kultury”
T.G.E. Powell – “Celtowie”
Paweł Wygralak – „Potępienie bałwochwalstwa na synodach w Toledo (VI-VII wiek)”
https://www.christianiconography.info/walburga.html
https://deon.pl/imiona-swietych/walburga-waldburga-walpurga,9761
https://en.wikipedia.org/wiki/Saint_Walpurga
https://fundacjamaximilianum.pl/2014/06/swiety-bonifacy/
Dodaj komentarz