Asfaltowa droga wiodła pod górę przez martwy las. Po obu jej stronach wznosiły się kikuty uschniętych drzew, nagich i szarych. Ze stojących jeszcze pni sterczały ostre i krótkie jak igły gałęzie. Pnie już zwalone leżały w poprzek, tworząc kolczastą zaporę nie do przejścia. Możesz iść, zdawały się mówić, ale tylko tam, pod górę. Innej drogi nie ma. Tak to będzie wyglądać.
Ponury, przytłaczający krajobraz.
Pejzaż z martwą naturą.
To nie cytat z “Drogi” Cormaca McCarthy’ego ani z innej postapokaliptycznej powieści, a wspomnienie z Nowej Drogi Goethego – Neuer Goetheweg – czyli szlaku, którym szliśmy na Brocken, najwyższy szczyt niemieckich gór Harz. Połacie martwych lasów i wielkie wyręby widzieliśmy już dzień wcześniej, jadąc z Quedlinburga do Braunlage. Ale skalę katastrofy ekologicznej, która trawi te góry, odczuliśmy dopiero teraz, kiedy sami weszliśmy między uschnięte drzewa i kiedy otworzyły się przed nami widoki na sąsiednie wzgórza. Pasy rdzawych i szarych świerków ciągnęły się przez całe zbocza, przerywane łysymi płatami po wycince. Tylko gdzieniegdzie przebijała się zieleń młodników. Dopiero wyżej, wokół szczytów, żywych i zdrowych drzew rosło więcej.
I to wszystko w samym sercu Niemiec – kraju, który jak chyba żaden inny uznał las za swój wyidealizowany narodowy krajobraz. “W żadnej stronie świata las nie ma tak wielkiej wartości emocjonalnej jak w Niemczech. Niemcy kochają las, a przede wszystkim uwielbiają las niemiecki”, pisze Bernard Nuss w książce “Syndrom Fausta. Próba opisania mentalności Niemców”. I chociaż las i drzewo jako symbole cyklicznego odradzania się natury pojawiają się w mitach i wierzeniach wielu ludów, w kulturze niemieckiej mają one znaczenie szczególne.

***
Być może wszystko zaczęło się od Tacyta. Jego traktat “Germania” z 98 roku naszej ery, przez stulecia zapomniany i odkryty na nowo w połowie XV wieku, to podstawowe i, co istotne, rzetelne źródło wiedzy o starożytnych ludach germańskich, z którego korzystały i wciąż korzystają pokolenia historyków, filologów czy etnografów. Wkrótce po jego ponownym odkryciu dzieło Tacyta zyskało wyjątkową rangę wśród niemieckich badaczy i artystów, niejako stając się podręcznikiem symboli i mitów potrzebnych do określenia tożsamości narodowej w czasach, kiedy nie istniało jednolite państwo niemieckie. Status ten “Germania” zachowała przez setki lat, również po proklamacji Cesarstwa Niemieckiego w 1871 roku.
To właśnie traktat Tacyta utrwalił przeświadczenie, że starożytni Germanie byli ludem ukształtowanym przez las. Izolacja leśnych ostępów nad Renem i Dunajem miała zapewnić germańskim plemionom odrębność przejawiającą się nie tylko w języku czy obyczajach, ale i samym wyglądzie fizycznym – jak pisze Tacyt, “naród Germanów nigdy się obcemi małżeństwami nie zmięszał”, przez co “wszyscy do siebie są podobni: u wszystkich oczy srogie i błękitne, włosy żółtawe, ciała ogromne”. Lasy miały być także miejscem zebrań politycznych, a święte gaje przestrzenią sakralną, gdzie odprawiano obrzędy religijne.
W czasach Tacyta ciągle żywa była też pamięć o wielkiej militarnej i wizerunkowej klęsce poniesionej przez rzymskie legiony w 9 roku naszej ery w Lesie Teutoburskim. O bitwie tej mówiono później, że zmieniła bieg historii; że zwycięstwo Germanów zagroziło istnieniu samego Cesarstwa; że w wyniku tego zwycięstwa światy łaciński i germański zostały oddzielone granicą, której ślady widać do dziś. O ile wiele tego rodzaju stwierdzeń to tylko hipotezy i domysły, tak niewątpliwym skutkiem bitwy w Lesie Teutoburskim było wyhamowanie Rzymian na lewym brzegu Renu i zatrzymanie dalszego podboju Germanii.

Ta historia nawet dziś brzmi znajomo. 15 tysięcy doświadczonych legionistów pod wodzą Publiusza Kwinktyliusza Warusa wyruszyło ze specjalną operacją stłumienia powstania przeciwko rzymskiej władzy, które rzekomo szykowały niedawno podbite ludy germańskie osiadłe w dolinie Renu. To miał być krótki wypad, usunięcie uporczywej przeszkody na drodze do dalszego podporządkowania barbarzyńskich plemion. Powodzenie misji miał zagwarantować współpracujący z Warusem Arminiusz, zromanizowany książę germańskiego plemiona Cherusków, który cieszył się godnością obywatela Rzymu i statusem ekwity. Ale Arminiusz nie porzucił marzeń o należnym mu z urodzenia zwierzchnictwie nad Cheruskami, a nawet nad całą rzymską Germanią. To on rozpuścił pogłoski o germańskim powstaniu i zasugerował przejście legionów przez Las Teutoburski.
Przemarsz był powolny. Ostatniego dnia przed bitwą rzymska kolumna rozciągnęła się na kilkanaście kilometrów, brnąc przez błotniste wzgórza porośnięte gęstą puszczą. Po przejściu gwałtownej nawałnicy oddziały jeszcze bardziej się podzieliły, grzęznąc w rozmokłej ziemi i usuwając drzewa powalone w poprzek drogi. I wtedy las przemówił obcą mową. Na rozkaz Arminiusza germańscy wojownicy wypadli spomiędzy drzew po obu stronach maszerującej kolumny, wznosząc pieśń bojową do tarcz. Na oniemiałych legionistów spadł grad oszczepów i pocisków. Zapanował chaos. Rzymianie padali, zanim zdążyli dobyć broni. Ranne, spłoszone zwierzęta pociągowe siały zniszczenie wśród taborów. Gęsty las utrudniał przejście do formacji bojowej, z czego korzystali Germanie, otaczając rozproszone oddziały i wycinając je w pień. Krew mieszała się z błotem. Las szumiał.

Bitwa trwała trzy dni. Ostatniego dnia wycieńczone i zdziesiątkowane rzymskie oddziały, zgodnie z planem Arminiusza, zostały zepchnięte w miejsce ich ostatecznej klęski, którym był wąski przesmyk na granicy rozległych mokradeł zwanych Wielkimi Bagnami. Raniony wcześniej Warus wiedział już, że sprawa była przegrana. Nie chcąc oddawać się w ręce wroga, rzucił się na własny miecz; to samo uczyniło wielu jego oficerów. Pozbawieni dowództwa Rzymianie szybko ulegli przeważającym siłom Germanów. Ci, którzy nie padli w boju, zostali złożeni w ofierze barbarzyńskim bogom; na miejscu bitwy znaleziono później ludzkie czaszki przybite do drzew. Z trzech legionów nie przeżył niemal nikt. Las umilkł.
“Quinctili Vare, legiones redde”, miał krzyczeć starzejący się cesarz August w bezsenne noce po klęsce w Lesie Teutoburskim. “Kwinktyliuszu Warusie, zwróć mi moje legiony”.
***
Bitwa w Lesie Teutoburskim zrodziła mityczne wyobrażenie lasu jako ostoi niemieckości, będącej zarówno schronieniem, jak i cudowną bronią, pułapką zastawioną na obcych. Wyobrażenie to odżyło i nabrało szczególnej wyrazistości w trakcie wojen i powstańczych zmagań z innym cesarzem – Napoleonem. Sugestywnie przedstawia to obraz Caspara Davida Friedricha “Strzelec w lesie”. Francuski zwiadowca zbłąkany na skraju ciemnego lasu zatrzymuje się, żeby spojrzeć na ścianę drzew. Prawie słyszymy, jak przestępuje z nogi na nogę w świeżym śniegu. Jak ciężko oddycha, zmęczony drogą. Jak kracze kruk siedzący za nim na pniu. I jak szumi las. Śmiało, zdają się szeptać drzewa, możesz przejść, ale tylko tam, w ciemność. Innej drogi nie ma. Stąd już nie zawrócisz.

Całe malarstwo Friedricha jest zresztą pełne leśnych krajobrazów. Ta fascynacja tym, co dzikie, wpisywała się w zrodzoną w pierwszych dekadach rewolucji przemysłowej ideologię powrotu do natury, mającego być ucieczką od postępującej industrializacji. Paradoksalnie, ta pozornie anty-nowoczesna i anty-mieszczańska ideologia była w rzeczywistości bardzo nowoczesna i bardzo mieszczańska, bo głosili ją właśnie mieszczanie, najbardziej dotknięci rozwojem nowych technologii (jej echa słychać do dziś). Przyrodę uznano za coś czystego i pierwotnego, co należałoby chronić przed zdegenerowaną cywilizacją miast.
Niemiecka wersja wezwania powrotu do natury miała jeszcze inny, mroczniejszy podtekst, wprost przeciwstawiając Germanów zasiedlających prastare i dzikie lasy ludom miejskim – w szczególności Francuzom – i nomadycznym, takim jak Żydzi. Taka narracja, wplatająca w symbolikę niemieckiego lasu otwarcie ksenofobiczny i antysemicki przekaz, pojawiła się wśród niemieckich ideologów długie lata przed dojściem do władzy nazistów Hitlera. Ci ostatni również sprawnie wykorzystywali przywiązanie Niemców do ich narodowej opowieści. Władze III Rzeszy, z Himmlerem i Goeringiem na czele, ochoczo wspierały twórców i naukowców, których publikacje odwoływały się do leśnej mitologii germańskiej, wywodząc czystość rasy niemieckiej z lasów, które porastały Germanię za czasów Arminiusza i Tacyta (bo przecież “naród Germanów nigdy się obcemi małżeństwami nie zmięszał”). Po 1933 roku rozbudziło się zainteresowanie pogańskimi tradycjami i obrzędami wykorzystującymi symbolikę drzew, a powołana przez samego Himmlera pseudonaukowa organizacja Ahnenerbe ogłosiła nawet specjalny program badawczy “Wald und Baum in der arisch-germanischen Geistes–und Kulturgeschichte” – “Las i drzewo w intelektualnej i kulturowej historii ludów aryjsko-germańskich”. Wniosek z badań był podany wprost: chrześcijanie i Żydzi to ludzie pustyni, obcy nienawidzący lasów i niszczący święte drzewa. Niemcy powinni powrócić do swej pierwotnej pogańskiej wiary i bronić leśnej ojczyzny przed czyhającym na nią wrogiem.
Więc poszli jej bronić; poszli z pieśnią na ustach, jak wojownicy Arminiusza śpiewający do tarcz. “Wywodzimy się z lasu, wzrastamy jak las, nasza dusza wyłania się z lasu”, brzmiał jeden z faszystowskich hymnów. Ale las milczał.

***
Na wiosnę i w lecie 2018 roku Europa zmagała się z długotrwałą suszą i falą upałów. W Niemczech wyjątkowo gorący był kwiecień i maj – odnotowane wtedy temperatury były rekordowo wysokie, najwyższe w całej historii pomiarów. Średnia temperatura w czerwcu była o 2.4 stopnia wyższa od tej z lat 1961-1990. W lipcu ta różnica wynosiła już 3.3 stopnia. Niska zawartość tlenu w rzekach i zbiornikach wodnych, wywołana wysoką temperaturą wody, spowodowała masowe wymieranie żyjących w nich ryb. W okolicach Hamburga odłowiono ich prawie pięć ton. Ponieważ za ciepła była również pompowana z rzek woda do chłodzenia reaktorów, elektrownie atomowe zmniejszały produkcję energii. Zbiory zbóż, rzepaku i ziemniaków były od 20 do 30 procent niższe niż rok wcześniej.
Ucierpiały też niemieckie lasy. Szacuje się, że liczba pożarów lasów w 2018 roku była nawet czterokrotnie wyższa od tej z roku poprzedniego. Brak wystarczającej ilości wody i wysokie temperatury osłabiły drzewa, dodatkowo nękane przez gwałtowne burze przetaczające się przez cały kontynent. Suche warunki sprzyjały rozwojowi pasożytów, przede wszystkim korników, których populacja rozwinęła się w oszałamiającym tempie. Między 2018 a 2021 rokiem, z powodu suszy i inwazji kornika, w całych Niemczech umarło trzysta tysięcy hektarów drzew, czyli ponad 2.5% wszystkich lasów.

Powróciły wspomnienia o Waldsterben – katastrofie ekologicznej z lat 80. Spowodowane zanieczyszczeniem powietrza kwaśne deszcze przetrzebiły wtedy znaczną część lasów w obu niemieckich państwach. Obrazy martwych drzew ze Schwarzwaldu, Lasu Bawarskiego i gór Harz szokowały opinię publiczną na przestrzeni całej dekady. To właśnie w tej atmosferze, pogłębionej jeszcze przez strach wywołany katastrofą w Czarnobylu, rodziła się niemiecka partia Zielonych. Ale tamten kryzys udało się zażegnać, wprowadzając ostrzejsze standardy emisji zanieczyszczeń produkowanych przez fabryki i samochody.
Obecny kryzys, w tym katastrofa ekologiczna w górach Harz, zdaje się być mniej medialnym wydarzeniem. Być może przyzwyczailiśmy się już do kolejnych wiadomości o falach upałów, o wciąż przekraczanych rekordach temperatur, ogromnych pożarach i niedoborach wody. Jednak globalnego ocieplenia nie powstrzyma się tak, jak powstrzymano kwaśne deszcze w latach 80, a to przecież ono jest główną przyczyną suszy, pożarów i inwazji pasożytów. Ono z nami zostanie, będzie się napędzać i pogłębiać. Krajobrazy takie jak te pod Brockenem staną się powszechne. Tak to będzie wyglądać.
W jednym z numerów dziennika The New York Times z 1984 roku został opublikowany artykuł opisujący walkę toczoną przez Niemców z kwaśnymi deszczami i wymieraniem lasów. Jego tytuł to “In a ‘dying’ forest, the German soul withers too”. W umierającym lesie niemiecka dusza też więdnie. Trzydzieści pięć lat później w brytyjskim Financial Times znajdujemy podobny nagłówek w tekście o lasach Harzu: “Germans devastated by grim future of fairytale forest”. Niemcy zdruzgotani ponurą wizją przyszłości baśniowego lasu. Bo w końcu “Germania” Tacyta. Bo święte gaje. Bo Arminiusz i Cheruskowie. Bo płótna Friedricha. Bo niemieckość, echt Deutsch. A przecież to wszystko są mity, baśnie godne braci Grimm, których bohaterowie wiecznie błąkają się po nieznanych lasach. Dzisiaj tę opowieść trzeba opowiedzieć inaczej. Nie grzebać się w fantazmatach przeszłości, nie szukać kości przodków, bo nie ma już na to czasu. Trzeba łączyć, nie dzielić. Patrzeć naprzód.

“Droga” McCarthy’ego kończy się elegijnym epilogiem. To przywołany z pamięci obraz płynących ryb, których przecież nie mogło być w przedstawionym świecie. Zaczyna się jak baśń – od słowa “kiedyś”. Dawno, dawno temu. Przypominam sobie ten epilog, idąc na Brocken Nową Drogą Goethego przez martwy las. I pocieszam się, że w tej opowieści, w przeciwieństwie do książki McCarthy’ego, ciągle jest jeszcze miejsce na inne zakończenie.
Kiedyś w górskich potokach żyły pstrągi źródlane. Widać je było, jak stoją w bursztynowym nurcie, a białe krańce płetw drgają delikatnie w płynącej wodzie. W ręku pachniały mchem. Wypolerowane, muskularne, torsyjne. Na grzbietach miały ślimacznicowate desenie, które były mapami nastającego świata. Mapami i labiryntami. Tego, czego nie można odtworzyć. Czego nie można naprawić. W głębokich dolinach, gdzie żyły, wszelka rzecz była starsza od człowieka i tchnęła tajemnicą.
Źródła:
Nina Gładziuk – “Silva Theutonica. Las jako mitologem niemieckiej odrębności”
Cormac McCarthy – „Droga” (tłum. R. Sudół)
Bernard Nuss – „Syndrom Fausta. Próba opisania mentalności Niemców” (tłum. J. Karbowska)
Paweł Rochala – Las Teutoburski
Tacyt – „Germania” (tłum. A. S. Naruszewicz)
https://en.wikipedia.org/wiki/2018_European_heat_wave
https://en.wikipedia.org/wiki/Battle_of_the_Teutoburg_Forest#Battles
https://pl.wikipedia.org/wiki/Publiusz_Kwinktyliusz_Warus
https://www.dwd.de/DE/presse/pressemitteilungen/DE/2018/20180730_deutschlandwetter_juli_news.html
https://www.dw.com/en/german-forest-fires-leap-from-400-to-1700-in-a-year/a-49305111
https://en.wikipedia.org/wiki/Forest_dieback
https://www.ft.com/content/41a2a9b8-bda7-11e9-b350-db00d509634e
https://www.nytimes.com/1984/05/25/world/in-a-dying-forest-the-german-soul-withers-too.html
Dodaj komentarz